poniedziałek, 29 listopada 2010

Cało biało

Nastrój za oknem wymarzony wprost dla ciężarówki z coca-colą, aż dziw, że nas jeszcze nie zaatakowała z TV.
Po desancie Mikołaja Assange z ciężką, oj bardzo ciężką, artylerią w Wikileaks świat zamarł zdruzgotany i zadziwiony. A fe, jaka ta polityka brzydka, a nasi sojusznicy wcale nie tacy bardzo sojuszniczy. Jak to możliwe?
Czyżby naprawdę ludzie byli tak niewinni i się nie spodziewali? Eeee tam, oczywiście, że mało kto miał złudzenia. W dodatku tak naprawdę nic się nie zmieniło. Przynajmniej jeszcze nie. Ale może kiedyś?...
Ja się w każdym razie cieszę, że ktoś się zabrał konsekwentnie za mówienie prawdy. Ciekawe ile ta prawda narozrabia, choć jestem skłonna się założyć, ze ludzie i tak chętnie usuną ze swojej świadomości prawdę nieładną, niewygodną, a autorzy kłamstw będą się uśmiechać patrząc sobie w oczy, ściskając sobie dłonie i poklepując się po pleckach przed kamerami oraz wskazując palcem na brzydkiego Juliana jako sprawcę zamieszania. Bo nie prawda jest brzydka, ale jej odkrycie.

piątek, 26 listopada 2010

Przepchałam się na chwilę

Okazuje się, że jednak sztuczna inteligencja ma wszelkie szanse, żeby nami zawładnąć. Zostałam szczęśliwą właścicielką nowego i bardzo przystojnego komputera, ale wiecie jak to jest: cieszy, nawet bardzo, tylko teraz trzeba wszytko przenieść ze starego na nowy.
Jest program, który przenosi - jak magia, podoba mi się to do zwariowania - ale efekt jest taki, że one się zachowują jak dwa zwierzaki tego samego gatunku. Mnie, jako gatunek obcy, wykluczyły z zabawy. Bawią się same, powarkując tylko na mnie z ekranów: nie dotykaj" się przepisujemy... no!
A ponieważ nie chcę, żeby w nowym był taki porządek jak np. nie przymierzając w takim ZUSie (¤#%&/"!!!=))(_::;;==??(/45¤(=(()=?*?=)((/&666 grrrr!!!) to pozwalam im działać. Skorzystałam z chwilowego żądania pod moim adresem, żeby zrestartować.
Zajrzę do Was, jak mnie dopuszczą!

wtorek, 23 listopada 2010

Na pewno do wszystkich Was dotarła wieść o tym,

że wybory do samorządów były i się (prawie) skończyły. Są sami wygrani. Jedni wygrali rzeczywiście, inni prawie wygrali, a jeszcze inni uważają się za wygranych. I fajnie bo przegrywanie to sztuka niełatwa.
Ale mistrzostwo świata należy się autorowi tego oto demota:

Przyznajcie się, kto ma to szczęście, że u niego rządzi król Julian? :)

sobota, 20 listopada 2010

Miała być odpowiedź i proszę:


Przyznaję się bez bicia, że kiedy przeczytałam tę odpowiedź, to uznałam ją za całkiem logiczną i równie prawdopodobną jak moja własna. Ale kiedy się rozważa - dla dobra nauki, rzecz jasna - dlaczego by tu zatłuc własną siostrę...
Mamy zresztą w naszym gronie, kilka osób, które wykazują jasne mordercze myślenie :))) A takie się łagodne wydają na pierwszy rzut oka, no, no.

Bardziej za to szalony wydaje mi się "kult psychopaty". Mam na myśli te panie, które wielbią psycholi pozamykanych w celach za szczególnie paskudne zbrodnie, piszą do nich listy, wzdychają latami, a czasem udaje im się nawet z takim ożenić i z błogosławieństwem strażników chodzić do pierdla na randki.
To dopiero trzeba mieć zoraną mózgownicę, brr. Przy tym moje skłonności raczej do Bohuna niż Skrzetuskiego to doprawdy małe miki.
P.S. Jak można chcieć taką ciapę zamiast takiego gościa z fantazją? ;)

czwartek, 18 listopada 2010

Wygrał psi ogon

Tak, moi mili, wybraliście psi ogon jako najbardziej motywujący do uśmiechów, potem jest uśmiech obcego osobnika (albo bliskiego, bo tak wyszło Marzyni), a na 3-cim miejscu udany seks.
Unosimy się szlachetnie ponad sprawy materialne, jak widać, bo cieszą nas emocje, a nie zera na koncie, podczas gdy powszechnie wiadomo, że najlepiej jest być wiecznie młodym, pięknym, zdrowymi i bogatym. Wygląda na to, że jesteśmy realistami :)
Biję się w piersi - faktycznie pominęłam całkowicie emocje sportowe, jak zauważył Er, który też podał przyczynę tego niezauważenia. Jak oni się poprawią, to i ja się poprawię. Tymczasem uprawiajcie sport na żywo, zamiast się gapić w TV :)

Dostałam rewelacyjny test, przy którym obśmiałam się jak norka, więc bardzo, ale to bardzo chcę się z Wami podzielić. Po raz pierwszy w życiu jak, która nienawidzę łańcuszków, testów i tym podobnych, będę lansować ten oto:

Oczywiście jeśli ktoś zna odpowiedź, to niech się nie wygada :)

piątek, 12 listopada 2010

Dzisiaj będzie bez tytułu, bo tak ;)

Każdy ma jakieś granice odporności. Objawia się to np tym, że reagujemy emocjami do pewnego momentu, próbujemy zrozumieć, argumentować, a potem - zapewne z przeciążenia i przegrzania zwojów - machamy ręką i dostajemy kompletnej wyzwalającej głupawki (nareszcie!).
Jako nastolatka miałam częste napady głupawki i np zmuszana do "poważnej" konsumpcji przy stole trzymałam się dzielnie, nadymałam, hamowałam... do czasu eksplozji zupą pomidorową na wszystkich bez wyjątku współbiesiadników. Od tamtego czasu nieco dorosłam i obyło się bez traumy, bo nadal zdarza mi się jeść zupę pomidorową i bardzo lubię wspólne jedzenie - z przewagą w sumie rozmawiania niż jedzenia.

Został mi też odruch eksplozji, i tak właśnie zaczynam reagować na trwające ponad pół roku jęki, stęki, zadumę, żałobę i... trwającą od kilkuset lat boleściwość narodową. Po prostu dosyć. Oznajmiam uroczyście, że mam te wszystkie dyskusje, przepychanki, ględzioły, głęboko w zadku. Tak naprawdę to ni cholery nie mogę pojąć kto nam to robi? Idę o zakład, że w Waszych orbitach krążą osoby pogodne, sensowne, rozgarnięte i uśmiechnięte, które mają pasje, zainteresowania, dystans do siebie...
Więc skąd się bierze do /&%()(/(/#)("(¤?) ten mendliwy obraz Polaków wiecznie cierpiących nie wiadomo za co i po co i specjalizujących się w darciu szat?
Precz, won, sio!
Po prawej jest ankieta (dawno nie było ;) Może Was zainspiruje któraś z odpowiedzi. Oczywiście pomysły autorskie mile widziane :)

poniedziałek, 8 listopada 2010

Hobby

Doszłam do wniosku - na podstawie obserwacji zachowań gatunku homo sapiens - że jego ulubionym zajęciem jest samooszukiwanie się. Przeciętny człowiek poświęca temu zajęciu maksimum wysiłku przy każdej, najprostszej czynności myślowej.

Ludzkość od zawsze trapią wielkie pytania o życie i śmierć, miłość i zdradę, sens i bezsens. Tymczasem wszelkich możliwych odpowiedzi udzielił sobie już wieki temu, ale nadal uparcie odmawia wyciągnięcia wniosków i wdrożenia ich w życie.
5.588,455-ta zdradzona kobieta będzie się łudzić, że jej luby potknął się tylko i przewrócił na tamtą panią (nawet jeśli gość się przewraca regularnie od paru ładnych lat), zrobiony w konia i puszczony z torbami mężczyzna będzie kombinował, że może to tylko kaprys jego lubej, bo tak naprawdę chciała zrobić coś całkiem innego i z pewnością jeszcze zrobi. Zakochana nastolatka (oby tylko nastolatka) wpatruje się w telefon jak wąż w ptaszynę wmawiając sobie, że on na pewno strasznie chce zadzwonić, tylko jest taki nieśmiały, a nieśmiały pryszczaty młodzieniec łudzi się, że ordynarny pustak spojrzy na niego kiedyś życzliwym okiem i dozna olśnienia.

Powszechnie wiadomo, że mężczyźni nie kłamią, bo im się nie chce (oraz zapominają co nakłamali). Jeśli kłamią to w szczegółach ("strasznie nudno było na tej delegacji, kochanie"). Przeważnie mówią prawdę, ale czemuś kobiety upierają się, że ta prawda musi brzmieć tak, jak one to sobie wymarzyły i staną na rzęsach, żeby usłyszeć dokładnie to, co chcą. Zwłaszcza jeśli słyszą coś innego.
Dla równowagi panom też zajmuje cała lata świetlne wyciągnięcie najprostszego wniosku, który się tka pod nos, jest oczywisty i nieunikniony.
Jesteśmy jakimś wadliwym gatunkiem. Kto widział, żeby słoń kombinował jak koń pod górę?

poniedziałek, 1 listopada 2010

Piękna pogoda

sprawiła, że obyło się w tym roku bez rewii mody na bogato. Ani jednego futra! Trochę mi w sumie żal. Nie było też kapeluszy aerodynamicznych. Za to widziałam białe kozaczki sztuk 1 :)